Skarpetki dla dinozaura
Dawno mnie tu nie było. Leci jakiś dzień za dniem, każdy dzień nie wiem jakim cudem intensywnie.
Dieta idzie ok, waga coś tam drga do dołu. Zamówiłam sobie hula hop i uczę się na nim ćwiczyć, totalnie mi nie wychodzi ale nie poddaje się.
Z pracy się nie odzywają więc się tylko irytuje bo nie wiem na czym stoję. Kiedy i na jakich warunkach wracam.
Dzieciaki zdrowe,chociaż mocno szarpią moje nerwy. Denerwuje się, potem się uspokajam i mam mega wyrzuty sumienia za swoje nerwy. Więc znowu muszę się ogarnąć i bardziej panować nad cierpliwością.
Z mamą zamiast lepiej,jest coraz gorzej. Nie zamierzam odpuścić, w końcu nie.
Brat bez zmian, nie wiem czy terapia cokolwiek pomoże bo już nie ma tego zapału co po pierwszym razie,dalej te same schematy ... nie mam na to wpływu. Szkoda mi tylko Jego narzeczonej bo to cudowna kobieta.
Moje emocje znowu bajzel. Coś ostatnio pękło i nie mogę ich pozbierać do kupy ,uporządkować, ogarnac. Rano jest dobrze,za chwilę czuje się fatalnie. Przytulam się do męża, godizne pozniej w głowie mam dramę, że mnie nie rozumie,nie interesuje się,nie wspiera bla bla bla... Potem sobie uświadamiam ,że jestem sama. Ale jestem sama bo ? Bo sama stawiam mur,nie rozmawiam,zamykam się w sobie. Jestem po prostu nie normalna . Sama nie wiem czego chcę. Ale to nic. Najważniejsze że mam super i zdrową rodzinę. Za to jestem wdzięczna .A moja głowa się już nie zmieni... musisz nauczyć się z tym żyć.
I tak,tytuł wpisu. Mały nie rozstaje się z ulubionym dinozaurem u zabiera go na spacery. Nakazuje ubierać bo mu zimno. O ile owinę go czymś, to upomina się o skarpetki na stopy (łapy?). Więc biorę się za szycie skarpetek dla dinozaura.